Teksty ks. Pocharda


Śmierć i pogrzeb gen. Jana Lipskiego
2-12 kwietnia 1832 r.
(tłum. J. Grzeszczak)
C.A. Pochard, Wspomnienia polskie, t. III (1822-1833),
BUAM, sygn. 115I/t. 3, s. 237-241.

Pod koniec lutego otrzymałem list od Pani Starościny, w którym dała mi poznać pragnienie domowników, bym się udał do Czerniejewa na tłusty czwartek i wyruszyłem w drogę tego samego dnia, mając nadzieję, że powrócę do mojej samotności zaraz po karnawale; nie spełniono jednak mojego pragnienia, wręcz przeciwnie, zatrzymano mnie w Czerniejewie aż do momentu, kiedy dotarła wiadomość o śmierci Pana Generała Lipskiego, który miał ponad dziewięćdziesiąt lat. Zaraz po otrzymaniu tej smutnej wiadomości Pani Starościna oznajmiła mi, bym udał się w drogę i przywiózł kilka rzeczy koniecznych do ceremonii jego pogrzebu. Wyruszyłem piątego kwietnia i wróciłem siódmego do Czerniejewa.
Dwunastego kwietnia odbył się pogrzeb w Czerniejewie, po wcześniejszych uroczystościach w Trzebinach i Nekli z licznym udziałem osób, które go znały. Przewinęło się czterdziestu ośmiu księży, na czele których stał Arcybiskup Gniezna i Poznania Dunin i nowo mianowany sufragan poznański Chełkowski. Liczba tych, którzy zasiedli do stołu, osiągnęła sto czterdzieści osób. Przed obiadem, który rozpoczął się późno z powodu ceremonii, wygłoszono dwa kazania w kościele, nie mówiąc o przemówieniach, które miały miejsce w Trzebinach i Nekli, w momencie powitania konduktu w lesie czerniejewskim na granicy Nekli przez proboszczów obydwu parafii, a przed złożeniem ciała do grobu Pan Stablewski wygłosił mowę, w której przypomniał rozmaite urzędy, piastowane przez zmarłego w Rzeczpospolitej, jego hojność, szlachetne cechy i obojętność na nagrody w postaci zaszczytów i pieniędzy […]
Podczas tej ceremonii, tak smutnej dla jego córki Pani Starościny, u której na stałe przebywam, a także dla wnuczki Pani Rajmundowej Skórzewskiej, obydwie z domu Lipskie, miałem okazję odnowić stare znajomości oraz nawiązać kilka nowych. Poznałem wiele osób dotąd mi nieznanych, bądź dlatego, że widziałem je ostatnio, kiedy były dziećmi, a teraz doszły do starszego wieku i ich nie rozpoznałem, bądź ludzi zupełnie nowych, między innymi Pana Macieja Mielżyńskiego z małżonką, Pana Wołłowicza z małżonką, Pana Potulickiego, Panią Mycielską, której nie widziałem od bardzo dawna i która mnie rozpoznała natychmiast po tym, jak się przedstawiłem, oraz innych, których nie miałem okazji często spotykać, choć mieszkają niedaleko Czerniejewa.