Życie i Śmierć

W 2006 roku ukazała się drukiem Kronika Reformatów poznańskich – kolejna pozycja z serii „Kroniki staropolskie”, opracowana przez prof. Jacka Wiesiołowskiego oraz dwóch badaczy dziejów zakonu franciszkańskiego: o. Salezego Bogumiła Tomczaka i o Grzegorza Antoniego Wiśniowskiego.
Reformaci, czyli Zakon Braci Mniejszych ściślejszej obserwancji, sprowadzeni do Poznania w 1657 roku przez bpa Wojciecha Tolibowskiego, osiedlili się na tamtejszej Śródce, gdzie kilkadziesiąt lat później stanął barokowy kościół pw. św. Kazimierza oraz połączony z nim budynek klasztoru. Ojcowie i bracia pracowali tam przeszło 150 lat. W ramach kasat klasztorów, w 1804 roku król pruski Fryderyk Wilhelm III nakazał likwidację franciszkańskiego domu na Śródce. Ostatni zakonnicy zostali zmuszeni do opuszczenia klasztoru, w którym w czasie wojen napoleońskich funkcjonował wojskowy lazaret, a po remoncie kompleks klasztorny przeznaczono na siedzibę seminarium nauczycielskiego. W 1963 roku świątynia została przekazana parafii polsko-katolickiej.
Kronika tamtejszych reformatów ukazuje ich poznański kościół i klasztor jako ośrodek aktywnego, gorliwego i stojącego na wysokim poziomie duszpasterstwa, obejmującego nie tylko mieszkańców Poznania, ale i całą Wielkopolskę. Przykładem ciekawych związków reformatów ze Śródki z wielkopolską szlachtą był zwyczaj chowania jej zmarłych przedstawicieli w podziemiach kościoła św. Kazimierza. „Metryka dobrodziejów pochowanych w kościele naszego konwentu, z zaznaczeniem jałmużny ofiarowanej w intencji wspomożenia ich dusz”, obejmująca lata 1679-1809, podaje imponującą liczbę pochówków dobrodziejów, konfratrów i przyjaciół poznańskich reformatów. Jednym z nich był związany rodzinnie ze Skórzewskimi starosta średzki Sylwester Sczaniecki, szwagier starosty Józefa, chlebodawcy księdza Pocharda. W sierpniu 1785 roku dziejopis odnotował w kronice klasztoru:


„Dnia 31 lipca o godzinie siódmej rano w swojej wsi dziedzicznej Nietrzanowo koło miasta Środy umarł jaśnie wielmożny pan Sylwester Sczaniecki, starosta średzki, syn jaśnie wielmożnego Józefa Sczanieckiego, koniuszego królewskiego, dziedzica w Sarnowie, Brodach itd. Jego ciało wprowadzono do naszego kościoła bardzo uroczyście, wieczorem dnia 2 sierpnia, w święto Porcjunkuli, w asyście znacznej liczby kleru katedralnego, zakonnego oraz bractw mieszczan. Kondukt prowadził jaśnie wielmożny i przewielebny pan Stanisław Morawski, kanonik katedry poznańskiej, w obecności jaśnie wielmożnego Ksawerego Rydzińskiego, biskupa nikopolskiego i sufragana poznańskiego, oraz innych kanoników. Ekshortację wygłosił przewielebny prepozyt michorzewski. Odpowiedział mu z ambony wobec tłumu zebranego ludu o. Aleksy Wierzbiński, kaznodzieja domowy. Ciało zmarłego pochowano po kondukcie. Nazajutrz, czyli dnia 3 sierpnia, zakonnicy z zakonów poznańskich odprawili egzekwie, a kler świecki odśpiewał oficjum za zmarłych. Uroczystą mszę żałobną celebrował kapłan, który wprowadził zwłoki, z pięciokrotnym odśpiewaniem konduktu. Za pochówek oraz odprawione modły w intencji duszy zmarłego i te, które maja być celebrowane w przyszłości przez naszych zakonników, jaśnie wielmożna pani Anastazja ze Skórzewskich, podkomorzyna, wielce droga małżonka pobożnie zamarłego starosty średzkiego, ofiarowała 47 złotych dukatów, słownie: czterdzieści siedem. Niech zmarły spoczywa ze świętymi. Amen”.
Ciału śp. starosty Sylwestra nie było dane cieszyć się spokojem w podziemiach kościoła, w którym ojcowie reformaci stale modlili się o jego wieczne zbawienie. Kasata w 1804 roku postawiła pod znakiem zapytania dalszy los pochówków w kryptach kościoła pw. św. Kazimierza na Śródce i dlatego 24 lata później doszło do przeniesienia szczątków starosty do innej krypty, tym razem pod kościołem w Nietrzanowie.
W 1828 roku ksiądz Pochard, wolny już od obowiązków guwernera, oddaje się temu, co zawsze bardzo lubił, a mianowicie wyjazdom i podróżom, podczas których nawiązywał nowe kontakty i poznawał kolejne ciekawe miejsca. Pozostawił nam interesujący opis szczegółów powtórnego pogrzebu Sylwestra Sczanieckiego, w którym wziął udział jako dobry znajomy jego żony, która zawsze darzyła go dużą sympatią, o czym wspomnieliśmy już w jednym w poprzednich wpisów.
To interesujące wydarzenie, odnotowane we wspomnieniach guwernera, jest świadectwem dokonujących się przemian na terenie Wielkopolski w I połowie XIX wieku. Odchodził definitywnie w przeszłość świat staropolskiej obyczajowości, przesyconej religijnością, i rozpoczynał nowy etap rzeczywistości zaborów. Kasata klasztoru na poznańskiej Śródce i jej konsekwencje w postaci konieczności zaopiekowania się przez wielkopolską szlachtę szczątkami pochowanych w jego podziemiach bliskich, są tego interesującym przykładem. Oddajmy głos księdzu Pochardowi, naocznemu świadkowi tych wydarzeń:
„Proboszcz zaprosił mnie do Nietrzanowa na przeniesienie szczątków śp. pana starosty Sczanieckiego, pochowanego u poznańskich reformatów, których kościół miał zmienić przeznaczenie. Po odnalezieniu jego szczątków w krypcie, namalowano portret, na którym jednak, jak twierdzą, wcale nie jest do siebie podobny. Przeniesienie ma się odbyć dnia 13 października.
Dnia 18 [września] pani [Rajmundowa] poczuła się niedobrze. Pani Starościna posłała więc po akuszerkę, która stwierdziła, że nadszedł już czas i dlatego pani Rajmundowa przeniosła się tego samego dnia o północy do pokoju, który wcześniej opuściłem. Następnego dnia, między godziną dziewiątą a dziesiątą, szczęśliwie wydała na świat chłopca [Zygmunt Skórzewski (1828-1901), II ordynat na Czerniejewie i Radomicach – JG], którego narodziny napełniły radością wszystkich, którym zależy na jej szczęściu. Medycy Schultz i Marcinkowski przybyli, kiedy było już po wszystkim.
Dnia 1 października dowiedziałem się od brata Andrzeja, odpowiedzialnego za przygotowania do przeniesienia szczątków śp. starosty Sczanieckiego, że uroczystość odbędzie się 13 października w Nietrzanowie. Obiecałem też, że na nią przybędę.
[…] 13 [października] wyjechałem z proboszczem z Kretkowa do Nietrzanowa, gdzie przyjechaliśmy wystarczająco wcześnie, by odprawić Mszę przed sumą, której przewodniczył ksiądz oficjał Przyłuski. Kazanie podczas sumy wygłosił ksiądz Bibrowicz, proboszcz z Odolanowa, który jest prawdziwym oratorem. Po Mszy został wygłoszony panegiryk proboszcza z Żegocina, następnie castrum doloris, po którym nastąpiło kolejne kazanie.
Na uroczystość przybyło tak wielu ludzi, że większości z nich uniemożliwiono wejście do kościoła. Liczba księży sięgała 90. Ubogich było blisko dwustu. Trzeba było wystawić pięć dość dużych stołów. Do tego, przy którym siedziałem, zasiadły 43 osoby.
Dowiedziałem się, że trasa konduktu miała prowadzić od kościoła reformatów, niedaleko poznańskiego mostu, a nie przy kościele św. Jana. Za trumną starosty jechało wiele powozów aż za granice miasta. Większość z nich powróciła do Poznania, ale wiele z nich dalej towarzyszyło szczątkom aż do Środy, gdzie oczekiwali na nie okoliczni księża, którzy dołączyli do konduktu. Było bardzo późno, kiedy złożono szczątki w kościele w Nietrzanowie. Mowę pogrzebową wygłosił proboszcz parafii.

Nazajutrz, bardzo wcześnie rozpoczęły się Msze przy trzech ołtarzach, na których księża składali ornaty, by nie musieli już chodzić do zakrystii.
Po każdym nokturnie, odśpiewanym przez księży, odprawiano Mszę śpiewaną, przez co ostatnia zaczęła się po południu. Obiad zaś rozpoczął się dopiero o godzinie czwartej. Było szesnaście potraw z każdego dania, obiad trwał więc blisko trzy godziny i dopiero o godzinie ósmej wyruszyłem w drogę powrotną do domu”.
Jan Grzeszczak
tłum. Martyna Borowicz