Czerniejewo (III)


Dodano: 16 grudnia 2024

Publikacja Historii Czerniejewa pod redakcją Krzysztofa Chomicza to z pewnością ważne wydarzenie w dziejach tego niewielkiego wielkopolskiego miasta w powiecie gnieźnieńskim, które chlubi się długą i bogatą historią. Licząca 528 stron monografia wieloautorska o charakterze popularnonaukowym ukazała się w tym roku nakładem Wydawnictwa BUK dzięki wsparciu finansowemu Miasta i Gminy Czerniejewo.

Dnia 13 grudnia br. w sugestywnych wnętrzach pałacu Lipskich i Skórzewskich w Czerniejewie odbył się uroczysty wieczór autorski, w którym wziął udział Krzysztof Chomicz – redaktor, a zarazem autor większości rozdziałów monografii, oraz współautorzy: Sławomir Zakrzewski – autor rozdziałów poświęconych ks. Onufremu Kopczyńskiemu, udziałowi mieszkańców Czerniejewa w XIX-wiecznych zrywach niepodległościowych oraz powstaniu wielkopolskim, a także dziejom tamtejszej szkoły, oraz Antoni Łęszczak – autor rozdziału poświęconego dziejom Czerniejewa w czasie II wojny światowej. Spotkanie prowadził Jan Kulpiński – burmistrz Miasta i Gminy Czerniejewo w latach 2002-2006, działacz społeczny i historyk-regionalista.

Spotkanie autorskie w pałacu w Czerniejewie. Od lewej: Sławomir Zakrzewski, Krzysztof Chomicz, Jan Kulpiński, Antoni Łęszczak. Fot. J. Grzeszczak

Jako wykonawca grantu z ogromnym zainteresowaniem i radością przyjąłem publikację wyżej wymienionej monografii, poświęconej miejscom chętnie odwiedzanym przez księdza Pocharda, w których zostawił on swój konkretny ślad, jak choćby istniejąca niegdyś pałacowa kaplica. W jej wyposażenie i uregulowanie prawnego statusu wobec władz kościelnych w Gnieźnie ksiądz guwerner zaangażował się osobiście.

Spotkanie autorskie w pałacu w Czerniejewie. Fot. J. Grzeszczak

Krzysztof Chomicz sięgnął oczywiście do źródła, jakim są wspomnienia księdza Pocharda z lat 1796-1833. Na s. 127-130 zacytował fragmenty dotyczące podziału masy spadkowej po zmarłym w 1809 roku staroście gnieźnieńskim Józefie Skórzewskim pomiędzy jego pięciu synów: Rajmunda, Hilarego, Ignacego, Józefa i Antoniego. W monografii znalazł się też opis początków gospodarowania w Czerniejewie późniejszego I ordynata Rajmunda Skórzewskiego, który w 1823 roku poślubił Mariannę Lipską – swoją kuzynkę, a zarazem dziedziczkę dóbr rodu Lipskich. Ta ostatnia, choć słabego zdrowia, dożyła sędziwego wieku i wniosła wiele ze swoich talentów, gorącego patriotyzmu i artystycznej wrażliwości w życie mieszkańców czerniejewskiej rezydencji. Krzysztof Chomicz wymienia jej zaangażowanie w ubogacenie czerniejewskiego założenia pałacowego o park angielski.

Ogrody i parki cieszyły zawsze zainteresowaniem księdza Pocharda, który nie szczędził sił i starań, by własną pasją zarazić swoich podopiecznych. Wydaje się, że te zainteresowania podzielała jego chlebodawczyni starościna Helena z Lipskich Skórzewska, o czym świadczą niektóre podróże, mające na celu zapoznanie się z ciekawymi założeniami ogrodowymi. Przykładem jednej z takich wypraw jest wyjazd latem 1800 roku, którego celem było „kilka parków na Śląsku”. Guwerner, mający od 1813 roku trudności z chodzeniem na skutek nieszczęśliwego upadku, do jakiego doszło w Nekli, nie rezygnował jednak z zapuszczania się w interesujące zakątki zwiedzanych parków, nawet jeśli oznaczało to konieczność pokonania kolejnej alejki czy schodów. Z pewnością jego wysiłki zostały uwieńczone sukcesem w przypadku Marianny Lipskiej, o której tak pisze Krzysztof Chomicz w swojej monografii: „Za sprawą starań żony Rajmunda Marianny Skórzewskiej (Lipskiej), barokowy ogród uległ przekształceniu na angielski. Taką decyzję hrabina, która dysponowała nie tylko wiedzą teoretyczną w zakresie nowych tendencji w ogrodnictwie europejskim, lecz także znała z podróży wiele rozwiązań, głównie niemieckich, podjęła około roku 1850. Do pomocy został zatrudniony znany niemiecki architekt ogrodów Oskar Teichert. Przekształcił on park na styl angielski, wprowadzając do niego bardziej naturalne elementy. Nowe grupy drzew widoczne były z okien pałacu. Ponadto za sprawą Teicherta w parku pojawiły się rzeźby, kapliczki, domki oraz miejsca do zabawy” (s. 163).

Jedną z podróży, w czasie których Marianna Lipska miała z pewnością okazję zapoznać się z osiągnięciami XIX-wiecznej sztuki projektowania i aranżowania terenów zielonych, był opisany szczegółowo przez księdza wyjazd do Drezna w sierpniu 1822 roku. Doszło do niego w szczególnych dla Skórzewskich i Lipskich okolicznościach – 5 maja tego samego roku zmarł w Lesznie brat Marianny Aleksy, jedyny męski spadkobierca dóbr Lipskich w Wielkopolsce. Jak odnotował ksiądz Pochard, wyjazd z Komorza do Drezna obfitował również w niespodziewane zwroty akcji:

„Kiedy pani hrabina [Helena Skórzewska] spostrzegła, że dwa miesiące, które minęły od śmierci brata panienki Marii, nie zdołały ukoić jej bólu, zaczęła się obawiać, by całkiem nie popadła w melancholię. Uznała więc, że najlepszym sposobem na jej smutek będzie zabranie jej do Drezna, do którego postanowiła powrócić pod pretekstem, że jej siostrzenica będzie mogła w pierwszej kolejności doskonalić się w nauce śpiewu. Posłała więc po paszport, a człowiek, który go przywiózł, powiadomił panią, że landrat [z Wrześni] przyjedzie 15 sierpnia wieczorem wraz ze swymi kompanami z powiatu. Pani postanowiła wyjechać tego dnia z Komorza i pojechaliśmy spać do Kretkowa. W nocy rozległ się potworny grzmot, a następnego dnia rano dowiedziałem się, że piorun uderzył w pałac w Komorzu, gdzie przewrócił kominek w narożnym pokoju, przeleciał przez pierwszy pokój i wpadł do pokoju pani, a stamtąd do pokoju panny Drwęskiej. W pokoju pani uszkodził kominek oraz sufit. Zabroniłem przekazywać jej te wieści, które tylko by ją przeraziły, a już i tak nadto boi się odgłosów burzy. Dzięki temu, kiedy 16 sierpnia wyjeżdżaliśmy do Wrocławia, niczego nie podejrzewała”.

Podróżnicy postanowili zwiedzić przy okazji Lipsk i zobaczyć pomnik upamiętniający śmierć księcia Józefa Poniatowskiego w nurtach Elstery, wzniesiony w ogrodzie będącym wówczas własnością bankiera Reichenbacha. Tam zwrócili również uwagę na kunsztowną wolierę, budzące apetyt na owoce ananasarnię i sad oraz ogród angielski, a w drezdeńskim Zwingerze ksiądz z zainteresowaniem śledził operację przewożenia do oranżerii drzewek pomarańczowych i cytrynowych.

To wszystko świadczy o dokonującym się w pierwszej połowie XIX wieku przepływie kultury, którego świadectwem są szczęśliwie ocalałe i istniejące po dziś dzień wielkopolskie rezydencje jak Czerniejewo, gdzie zwiedzający odczuwa radość z obcowania z autentyczną sztuką.

Jan Grzeszczak